wtorek, 6 grudnia 2016

Recenzja i cytaty - Dotyk Crossa





Źródło

"Dotyk Crossa" kupiłam gdy miałam jeszcze fazę na Greya. Jednak, przeczytałam go dopiero niedawno. Dlaczego? Bo do bólu przypominał mi Szarego. Tak więc, Gideon Cross musiał poleżeć w szafce dopóki nie dostałam kopa i przeczytałam. Tylko czemu tego kopa dostałam tak późno?

Eva Tramell, świeżo upieczona absolwentka, przybywa do Nowego Jorku. Zamieszkuje wraz z przyjacielem - Cary'm Taylor'em - w pięknym apartamencie na Manhattanie. Właśnie otrzymała posadę asystentki Marka Garrity'ego w Waters Field&Leaman, jednej z agencji reklamowych. Tą decyzją irytuje swojego ojczyma, Richarda Stantona. Chce jednak być niezależna i sama kierować swoją karierą zawodową.

W dzień przed rozpoczęciem pracy postanawia wybrać się do Crossfire, wieżowca, w którym znajduje się agencja, by poznać okolicę, drogę do pracy i miejsce, w którym rozpocznie karierę zawodową. To właśnie wtedy poznaje Gideona Crossa, Pana Mrocznego i Niebezpiecznego.

Od spotkania w holu, życie Evy się zmienia. Każde z nich skrywa bolesne tajemnice, a dawne demony kładą się długim cieniem na rodzącym się związku. Przeszłość depcze im po piętach, gdy zaczynają prowadzić niebezpieczną grę, która albo ich ocali, albo zniszczy i popchnie w czeluście piekła.

Książka choć podobna do Greya, jest całkowicie różna. W Greyu mamy przykład powielany od lat: On bogaty, Ona biedniejsza. Tutaj, oboje są bogaci więc prasa nie może im zarzucić że ktoś jest z kimś dla kasy. Wszelkie opisy są bardziej rozbudowane a sceny seksu napisane ostro i bez przesadnej słodyczy. Jak dla mnie, duży plus!

Nie byłabym sobą gdybym nie dodała cytatów. Ta książka zawiera wiele idealnych momentów, że najlepiej byłoby przepisać całą książkę. Dla was wypiszę te, które podbiły moje serce.

***

Uciekałam, kiedy tylko sprawy zaczynały się komplikować, ponieważ żyłam w przeświadczeniu, że wszystko i tak skończy się tragicznie. Jedyna forma kontroli, jaką stosowałam, to decyzja, by odejść, zanim ktoś odejdzie ode mnie.

***

Wolę się z tobą kłócić, aniołku, niż śmiać z kimkolwiek innym.

***

- Jaka jest twoja definicja randki?
Zmarszczył brwi.
- Przydługie spotkanie towarzyskie z kobietą, podczas którego nie dochodzi do aktu seksualnego.

***

- Pokaż mi to - Wyrwałam wróżbę z rąk Cary'ego i przeczytałam, po czym wybuchnęłam śmiechem.
- Wal się, Eva.
- I co? - dopytywał się Gideon.
- "Wybierz inne ciasteczko".
Gideon się uśmiechnął.
- Los cię olał.

***

Zawładnął moimi ustami, smakując mnie powoli.

***

Poczułam, jak zachodzi mnie od tyłu. Oparł dłonie na szybie z dwóch stron, zamykając mnie w klatce swych ramion. Mój instynkt samozachowawczy zawodził, gdy był tak blisko.
Siła i kategoryczność jego woli roztaczały niemal namacalne pole siłowe. Kiedy postąpił krok bliżej, otoczyło mnie i zamknęło z nim w swym ciasnym kręgu. Świat na zewnątrz przestał istnieć, a wewnątrz każda cząstka mego ciała rwała się ku niemu. To zaś, że wywierał na mnie tak dogłębny, przemożny wpływ, było jednocześnie na tyle wkurzające, że aż mózg mi kipiał. Jak to możliwe, że byłam tak podniecona przez mężczyznę, którego zachowanie powinno budzić we mnie wstręt?

***

– Dotykam cię. Upajam się tobą. Pragnę cię, Gideonie.
Złapał mnie za nadgarstki, blokując ruchy.
– Nie teraz. Jesteśmy w samym środku Manhattanu.
– Nikt nas nie widzi.
– Nie o to chodzi. To nie jest miejsce ani czas, by zaczynać coś, czego nie będziemy
mogli dokończyć przez następnych kilka godzin. I tak odchodzę już od zmysłów od naszego
spotkania po południu.
– A więc musimy się postarać, by skończyć wszystko teraz.
Ścisnął mnie jeszcze mocniej, aż zabolało.
– Nie możemy zrobić tego tutaj.
– Dlaczego nie? – Uderzyła mnie zaskakująca myśl. 
– Nigdy wcześniej nie uprawiałeś seksu w limuzynie?
– Nie. – Szczęki mu się napięły. 
– A ty?

***

Obecnie kończę trzecią część więc wyglądajcie recenzji kolejnych części ;)

piątek, 2 grudnia 2016

Półmetek ciąży czyli najgorsze za nami?



Ciąża w teorii trwa 40 tygodni. Czemu w teorii? Bo jak wiadomo, może zakończyć się wcześniej bądź później. Moja pierwsza ciąża zakończyła się między 37/38 tygodniem ciąży. Każda ciąża jest inna bo i zależy od wielu czynników: wieku matki, jej organizmu a nawet od płci dziecka! Ja sama, patrząc na 20 tygodni ciąży z Lilianką a 20 tygodni ciąży z Dominikiem (obecnie już 24 tygodnie) jestem zaszokowana ich różnorodnością. Bo wszystko jest inne.

Nudności i wymioty

Czasami zdarza się tak, że to co uwielbiałyśmy przed ciążą, niekoniecznie podpasuje nam w stanie błogosławionym. Próby jedzenia na siłę tego, co nam (lub dziecku) nie pasuje, kończą się zwykle szybką wizytą w toalecie. I wcale nie musicie wymiotować rano czy całe dnie. Ja z Lili wymiotowałam tylko wieczorami. I nie ważne co wieczorem zjadłam - po prostu musiałam to oddać. Za to Dominik nie przepada za ciepłą herbatą.

Apetyt na...

Wierzcie lub nie ale przed pierwszą ciążą NIGDY nie jadłam np. makreli w sosie pomidorowym. Ani śledzi w zalewie pomidorowej. Za to w ciąży z Lilką, mogłam jeść na śniadanie, obiad i kolację. No i McDonald. W obu ciążach. Niby wiadomo że to niezdrowe ale nie zawsze nas ciągnie do tego co zdrowe. No i oczywiście nie jadam tego dzień w dzień, broń Boże. Przechodzę obok Maca, poczuje zapach i albo zawracam albo mnie odrzuci.

Obniżona odporność

Nie wiem jak inne mamusie ale moja jest bardzo niska. Byle przeziębienie i biorę jak cukierki na Halloween. A mogę brać wszelkiego rodzaju witaminy dla kobiet w ciąży i ... no. W buty sobie mogę je wsadzić. A jak wiadomo, kobieta w ciąży nawet Cholinexu wziąć nie może. Co pozostaje? Łóżko, koce, ciepła herbata i odpoczynek.

Badania, badania i jeszcze raz badania

W 13 tygodniu prenatalne, w 20 tygodniu połówkowe a po drodze kontrole u lekarza prowadzącego. Do tego badania krwi w każdym możliwym kierunku, badanie moczu, krzywa cukrowa... A ja się panicznie boję igieł! Fajnie co? W ciąży z Lili jakoś się przełamałam ale jak mają pobrać mi krew to zaraz mam mokre dłonie. Chociaż szczerze? Dam sobie w rękę wbić tysiąc igieł byleby ominęła mnie krzywa cukrowa. A ta już 6 grudnia :( pomocy?

Ciuszki, smoczki, buteleczki

Istnieje przesąd, by do połowy ciąży młodzi rodzice nie zaopatrywali się w rzeczy dla maluszka. Jeżeli ktoś im sprezentuje to wiadomo, należy przyjąć. Jednak zaleca się by nie kupować samemu ciuszków. Dlaczego? Ano dlatego, że dzieciaczki urodzone przed 20 TC mają nikłe szanse na przeżycie. Gdy trafiłam do szpitała z podejrzeniem poronienia, lekarz zapowiedział, że jeśli szyjka się skróciła, jest rozwarcie i zacznie się akcja porodowa to dziecko nie przeżyje. Dlatego im później urodzisz - tym lepiej!

Opuchlizna, żylaki i inne nie fajne aspekty ciąży

Niestety nie opisze wam ciąży w samych plusach i różowych kolorach. Jedne puchną, inne tyją, kolejne chudną a następne mają żylaki a Pani obok ma wszystko na raz w ciągu 9 miesięcy. Paranoja!

No cóż... ciąża to stan błogosławiony ale nie zawsze usłany różami. Ale w momencie, gdy na brzuchu kładą Twoje upragnione maleństwo, zapominasz o wszystkim co złe. Bo dla takiego Skarba, warto się pomęczyć ;)

czwartek, 3 listopada 2016

Czerwony Świat w czarne kropki czyli recenzja Miraculum.


Źródło

Jako iż mam w domu prawie dwuletnią córkę, czasami z braku lepszego zajęcia, jednym okiem oglądam z nią bajki. Tak było i tym razem, gdy włączyłam jej Disney Channel, lektor oznajmił że za chwilę na antenie pojawi się nowa bajka. No dobra, czemu nie? Jednak gdyby w tamtym momencie ktoś mi powiedział że oszaleje na punkcie bajki o dwójce nastolatków i dwóch latający robaczkach, wyśmiałabym go.


Źródło

Miraculum: Biedronka i Czarny Kot to japońsko-koreańsko-francuski serial animowany. Akcja dzieje się w Paryżu, gdzie mieszkają główni bohaterowie: Marinette Dupain - Cheng oraz Adrien Agrest. Nastolatkowie dzięki specjalnym atrybutom (w przypadku Marinette są to kolczyki a w przypadku Adriena pierścień) otrzymują moce i stają się superbohaterami: Biedronką i Czarnym Kotem. W przemianie pomagają im urocze Kwami: mała biedroneczka Tikki i wiecznie głodny mały kotek Plagg. Biedronka i Czarny Kot strzegą swojego miasta przed Okrutnym Władcą Ciem oraz jego podwładnymi, którymi są zazwyczaj przyjaciele z klasy bohaterów. Po każdej misji, Tikki i Plagg tracą siły a w odzyskaniu ich pomagają im przekąski: małej biedroneczce pomagają ciasteczka a mały kiciuś zajada się camembertem.

Między bohaterami daje się wyczuć chemię. Marinette zakochana jest w Adrienie, jednak ten skrycie wzdycha do Biedronki, którą z kolei denerwuje Czarny Kot. Da się? W kreskówkach da się wszystko! Wspominałam że para nie wie o sobie wzajemnie? No właśnie... to denerwuje najbardziej.

Pojawiają się oczywiście spekulacje, między innymi co stało się z matką głównego bohatera, kim jest Władca Ciem oraz kto w drugim sezonie otrzyma pozostałe miraculum.

Bajka wciągnęła dużą ilość osób na całym świecie. Ja sama zaraziłam tą bajką swojego narzeczonego, jego brata i KittyCandy. W Polsce wyemitowano dopiero pierwszy sezon a premiera drugiego zaplanowana jest na przyszły rok. Ja sama nie mogę się doczekać. Może w końcu, w drugim sezonie główna para bohaterów nareszcie do siebie się zbliży?

czwartek, 13 października 2016

Tradycje rodzinne

Przyszła jesień. Nie wiem jak u was ale w Szczecinie jest szaro i zimno. Najchętniej wcale nie wychodziłabym spod kołdry. Niestety moja córka ma inne plany i już o 8 zwleka mnie z łóżka. A kiedyś potrafiła spać do 10, 11. Wtedy to ja od 9 miałam oczy jak 5 złotych.

Jak co roku, już od października zaczynam myśleć nad Dniem Zmarłych czy zbliżającymi się świętami (i moimi urodzinami po drodze). Jest to najpewniej spowodowane tym, iż 14 października urodziny obchodzi moja ukochana, Ś.P. prababcia Jadwiga. Byłam z nią bardzo mocno związana, przez co mój przyszłoroczny ślub odbędzie się właśnie 14 października.

Rozmyślając nad Dniem Zmarłych, zaczęłam zastanawiać się jak to wypadnie i w tym roku. Narzeczony wyjechał, ja muszę odwiedzić swoich zmarłych a teściowie swoich. I właśnie w tym miejscu pojawił się pomysł na dzisiejszy wpis: TRADYCJE RODZINNE. Bo i każda rodzina ma swoje tradycje, przekazywane z pokolenia na pokolenie, które są tak różne od tradycji innych rodzin.

Przykład? W domu mojego narzeczonego wigilijną wieczerze wuje cała rodzina: teść lepi pierogi, teściowa gotuje barszcz, robią sałatkę jarzynową i przygotowują rybę po grecku. Podczas gdy święta w mojej rodzinie ufundował Carrefour bądź Real - zależy co bliżej. Teściowa moja bardzo pilnuje by dań zawsze było 12 a przed połamaniem się opłatkiem jeden z jej synów czyta to, co napisane na świętym obrazku. U nas po prostu dziadek (jako najstarszy w rodzinie) podawał każdemu opłatek, znak krzyża i dzielimy się opłatkiem. A podczas życzeń? "Bądź grzeczna, dobrych ocen w szkole, nie pyskuj". Jaka byłam szczęśliwa gdy skończyłam szkołę! Myślę sobie "Nareszcie zaskoczą mnie z życzeniami" - ale zaszłam w ciążę więc życzenia się powtarzały: "Szybkiego rozwiązania, zdrowego dzidziusia". W tym roku spodziewam się takich samych. Ludzie, kreatywności! :(

Kolejną rodzinną tradycją u mnie w domu jest właśnie święto zmarłych. Co roku spotykamy się przy grobie moich pradziadków, rodziców mojej babci i tam czekamy kolejno: na moją babcię i dziadka oraz wujka, ciocię i kuzyna (o ile ja już czekam z moimi rodzicami i bratem - jak jestem sama to dopiszcie sobie jeszcze ją trójkę do listy). I taką bandą chodzimy po cmentarzu, odwiedzając kolejno zmarłych, w niespisanej ale przyjętej kolejności. U mojego narzeczonego jest inaczej bo i wszyscy leżą na różnych cmentarzach - więc wsiada się w samochód i jeździ przez pół zachodniopomorskiego.

Dzień Matki i Dzień Dziecka - spotykamy się bez dorosłych mężczyzn ;) Jest moja mama, babcia, ciocia, kuzyn i brat oraz ja i Liliana (no i dojdzie jeszcze Dominik). Lili lata z moim bratem (6 lat) a my gadamy... o wszystkim. Jakoś się tak utarło że spotykamy się bez dziadka, wujka i mojego taty. Czasami spotykamy się na kawie u mojej babci a czasami w kawiarni.

No i nadchodzi dzień ślubu. Nie wiem jak w innych rodzinach ale u nas, to rodzice wybierają gości - tak jak napisałam w poprzednim poście, chodzi o to, by Ci, co mieli jakiś tam wkład w moje wychowanie mogli świętować moje wejście na nową drogę życia. No i fajnie. Mnie to tam naprawdę rybka. I tak rodzinę bym zaprosiła a dodatkowo parę znajomych mojej mamy czy taty serio nie zrobi mi różnicy - ja płacę za swoich gości ;)

Sezon - no to trwa od x lat. Niby mieszkamy w Szczecinie ale co roku na sezon letni wyjeżdżamy do Pobierowa (przed kilka lat jeździliśmy do Rewala, gdzie mieliśmy sklep) do pensjonatu. Dlatego nigdy praktycznie z rodzicami nie wyjeżdżałam w wakacje bo trwał sezon i zarabiali. Mi pozostawały kolonie. Góry ale jednak najczęściej morze. Że mi się nie znudziło :D

A jakie są u was tradycje rodzinne? Które lubicie a których nie oraz czy będziecie je praktykować w swoich rodzinach? Bo są tradycje które zamierzam zaszczepić w swoich dzieciach. Piszcie w komentarzach!

piątek, 7 października 2016

Ślubny chaos cz. I

Ślub to tylko jeden dzień w życiu a przygotowania do niego spędzają młodym sen z powiek. Kiedy już facet klęknie przed Tobą i zapyta się czy zamierzasz zostać jego żoną a Ty z płaczem powiesz TAK i skończycie świętowanie w łóżku, przychodzi następny dzień i kolejny, kiedy to trzeba zająć się ślubem. Ślub się sam nie zrobi. A szkoda...

Przeglądając kiedyś strony internetowe, w poszukiwaniu natchnienia na ślubny bukiet, trafiłam na TwojaSuknia. Oprócz zbioru sukien ślubnych, adresów salonów czy nawet namiarów na cukiernie, zespoły muzyczne czy konsultantów ślubnych, jest konkurs w którym do wygrania jest zwrot pieniędzy za zakupioną suknię. Jest też jeszcze jedna opcja i to najbardziej przydatna dla przyszłych małżonków.

Jest to zakładka, w której wpisujesz datę ślubu, strona oblicza Ci ile dokładnie zostało dni (372) ale również ukazuję listę ślubnych zadań, odpowiednio podzielonych wedle których młodzi mogą zobaczyć co i kiedy mają zrobić a z czym mogą jeszcze poczekać. Jest tam również lista gości oraz ustawienia stołów, jednak dziś skupimy się na tych pierwszych zadaniach, które, akurat nam, program "nakazał" zrobić w sierpniu 2016.

1. Zorganizować spotkanie rodziców.

Jeśli rodzice już się znają i lubią to super! Gorzej, gdy pomimo waszego wieloletniego stażu związku, jest to pierwsze spotkanie rodziców na neutralnym gruncie. Boisz się tego spotkania? To naturalne! Sama też strasznie się bałam i najchętniej tego dnia poszłabym na chorobowe ale na szczęście wszystko poszło gładko a rozmowa była naprawdę przyjemna. Moja mama przygotowała się do tej rozmowy, przedstawiła wszystko, teściowie zatwierdzili, dogadali się co do innych rzeczy a my? Przysłuchiwaliśmy się. Dlaczego?

2. Ustalić wstępną listę gości.

Ano dlatego. W mojej rodzinie jest tradycja, że to rodzice spisują listę swoich gości których zapraszają na wesele swoich dzieci. Z jednej strony rozumiem to: zapraszają tych, którzy mieli jakiś tam wkład w moje wychowanie by razem ze mną i moimi rodzicami świętować wejście na nową drogę życia. My dostaliśmy "przyzwolenie" na zaproszenie swoich gości. W sumie wyszło około 100 osób. Ile odpadnie? Kto to wie...

3. Oszacować budżet weselny.

No tak. Moja rodzina płaci za swoich gości, teściowie za swoich a my? Za swoich. Wszelkie inne wydatki idą na pół. I wydaje mi się to sprawiedliwe. No bo skoro od jednej rodziny jest 60 osób a od drugiej 30 to czemu ta druga rodzina ma płacić za "nie swoich gości"? Skoro już idziemy tropem "rodzice zapraszają". Oczywiście może być też tak że to młodzi decydują kogo zapraszają i za kogo płacą. No u nas wygląda to tak.

4. Rezerwacja sali.

Uwierzcie mi - terminy są straszne. Im lepszy i elegantszy lokal, tym gorzej. A już w sezonie letnim? Nie ma szans. W jednym z lokali, który przeglądaliśmy, terminy w interesującym nas miesiącu zajęte są do 2019! Na szczęście udało nam się znaleźć piękny hotel z miejscami noclegowymi, dużą salą do tańca i osobną do jedzenia. Obok miejsca wesela jest pensjonat znajomego, który zgodził się przenocować kilka osób, gdyby nie zmieścili się oni w hotelu weselnym.

5. Rezerwacja terminu w kościele lub Urzędzie Stanu Cywilnego.

Jeśli bierze się ślub cywilny to sprawa jest prosta - równie dobrze można iść z marszu i zaklepać pierwszy wolny termin. Idziesz w poniedziałek i już w najbliższą sobotę możesz zmienić stan cywilny. Gorzej, gdy ślub jest konkordatowy (ślub cywilny i kościelny w jednym czasie).Wtedy najważniejszym krokiem jest załatwienie daty z proboszczem w parafii. Nasz kazał zadzwonić do siebie w lutym, jako że "może o nas zapomnieć" - to jego własne słowa. Podobno już mu się to raz zdarzyło.

6. Rezerwacja kamerzysty i fotografa.

No dobra. Tego jeszcze nie mamy. Spada to oczywiście na mnie bo ja wiem jakie zdjęcia mi się marzą, do kiedy ma być fotograf a kamerzysta co dokładnie ma kręcić. Rok temu byliśmy z Sebastianem na weselu jego kuzynki. I naprawdę, rozumiem że kogoś może nie być stać ale kamerzysta, fotograf i orkiestra w jednej osobie nie zdaje egzaminu. Przerwy pomiędzy piosenkami były stanowczo za długie, podczas przerw robił zdjęcia i kręcił film. A kto to robił gdy on grał i śpiewał? Czasem on (jednocześnie ze śpiewaniem) a czasem jego żona która wpadła na kilka godzin. Nie zamierzam powtórzyć tego błędu. Ale jakoś nie umiem się zabrać za szukanie kamerzysty i fotografa. Jeszcze mam czas. Prawda?

7. Rezerwacja zespołu muzycznego lub DJ.

Znaleźliśmy. Całkiem przypadkiem. Jeden z przedstawicieli handlowych, który współpracuje z moją babcią ma zespół muzyczny i gra na weselach. I całkiem nieźle mu to wychodzi! Cena też nie wysoka więc zgodziliśmy się. Chociaż ja skłaniałam się bardziej w stronę DJa (wiadomo, poproszę go o jakąś piosenkę to znajdzie mi ją w internecie i puści z głośników. A orkiestra nie zawsze zaśpiewa)

8. Wybór świadków.

Najłatwiejsze? Ta, jasne. A na której planecie? Bo kiedy dochodzi do przygotowań do ślubu, okazuje się że mnóstwo koleżanek pisze się na zostanie świadkową. Ale tak naprawdę nie wiedzą na co się piszą. Bycie świadkową to nie tylko ładne prezentowanie się obok pary młodej i podpis na dokumencie. To również wsparcie dla młodych w tak stresującym dla nich dniu. Sebastian nadal się waha z wyborem świadka. Ja już swoją świadkową wybrałam. KittyCandy na pewno mnie nie zawiedzie.


Doszliśmy do końca zadań sierpniowych. Ten etap mamy zrealizowany w 87%. Następne zadania czekają nas dopiero w marcu 2017. Czy do tego czasu będzie spokój? Raczej nie. Pod koniec marca mam przecież termin porodu! ;)

wtorek, 4 października 2016

Mój Alfabet czyli zapoznanie z autorką

No tak.

Wypadałoby coś naskrobać więc skoro nazwa bloga to "K jak Klaudia"...
Specjalnie dla was, "Mój alfabet"

A - Accantus - uwielbiam ich wykonania piosenek Disneya (o nie tylko ;) )
B - Banany - ulubione owoce a w połączeniu z nutellą... Mniam!
C- Coca Cola - ulubiony napój z którego nie umiem zrezygnować
D - Dominik - mój syn, z terminem na 29 marca
E - E. L. James - autorka "Pięćdziesięciu Twarzy Greya" - uwielbiam
F - Fikcja - uwielbiam świat fikcji o czym nie raz się jeszcze przekonacie
G - Głupawki - częsty wynik przedawkowania kontaktów z Kasią
H - Harry Potter - pierwsza przeczytana książka, moje dzieciństwo
I - Ian Somerhalder - od lat mój ulubiony aktor
J - Jasełka - najbardziej znienawidzone przedstawienie szkolne
K - Kitty Candy - moja przyjaciółka/siostra/bratnia dusza/wariatka etc etc
L - Lilianka - moja 20 miesięczna córeczka
M - Melissa de la Cruz - autorka "Wyspy Potępionych", która obecnie zajmuje u mnie 1. miejsce (recenzje na pewno zostaną tu umieszczone)
N - Następcy - nieustępliwa faza z Kasią
O - Opowiadania - jedna z miłości moich i Kasi
P - Psy - uwielbiam! Każdej rasy, każdej wielkości
R - Rap - no cóż, uwielbiam ten gatunek muzyki
S - Sebastian - mój narzeczony
Ś - Ślub! Został rok i 10 dni...
T - Telepatia - istnieje! I łączy mnie z Kasią
U - Ufność - jestem ufna ale jeśli ktoś mnie zawiedzie, biada mu!
W - Wampiry - zaczęło się od Zmierzchu, teraz tylko The Vampire Diaries
Z jak zakończenie ;)

I oto mój alfabet. Jak zapewne zauważyliście, przy dużej ilości liter znajduje się Kasia. Bo i o niej będzie tu dużo, m.in. historia jak się poznałyśmy.

Pierwsza notka za nami :) zapraszam do komentowania!